Zdobywamy Lubogoszcz

                      27.09, w poniedziałek rano klasy IV – VI  wraz z  panią Anetą, panią Izą  i panią Magdą wyruszyły na wycieczkę na górę Lubogoszcz w Beskidzie Wyspowym. Organizatorem naszej wyprawy był pan Gniewomir. Wszyscy uczniowie byli bardzo podekscytowani. Podczas jazdy autokarem żartowaliśmy, śmialiśmy się, śpiewaliśmy i dyskutowaliśmy o tym, co ciekawego może się zdarzyć… Kto będzie z kim w pokoju i czym zostaniemy zaskoczeni?

             Nie minęła godzina, a znaleźliśmy się na stacji benzynowej w okolicy Mszany Dolnej. Nasze walizki załadowano do samochodu terenowego i piętnaście minut później weszliśmy na czarny szlak. Nauczyciele przypominali o tym, jak powinniśmy się zachowywać w lesie. Przede wszystkim chodziło o to, abyśmy nie krzyczeli, nie schodzili ze szlaku i nie niszczyli grzybów. Kiedy rozpoczęliśmy wędrówkę, kierunkowskaz informował, że do bazy pozostało 45 min. Ruszyliśmy więc żwawym krokiem…

              Szliśmy do góry i nagle się zatrzymaliśmy. Nad nami widniał napis: LUBOGOSZCZ WITA. Oznaczało to, że znaleźliśmy się w Bazie Szkoleniowo-Wypoczynkowej. Usiedliśmy dookoła miejsca na ognisko i czekaliśmy, co ogłoszą nauczyciele. Powiedzieli nam, żebyśmy zostawili rzeczy w ,,Świetlicy” i przebrali obuwie. Chwilę potem poszliśmy odebrać pościele. Po założeniu pościeli (pierwsza próba samodzielnościJ) mieliśmy pół godziny czasu wolnego. Niektórzy grali w piłkę, inni pozostali w pokojach. Nieoczekiwanie opiekuni zawołali nas na zbiórkę. Nadeszła pora obiadowa!

               Po bardzo smacznym posiłku udaliśmy się do swoich pokoi. Przygotowywaliśmy się do wyjścia na sam szczyt. Najpierw zbiórka przy wyjściu ze Świetlicy, przegląd efektów naszego przygotowania i ruszamy w drogę.

Przez półtorej godziny dzielnie maszerowaliśmy stromo pod górę. Wszyscy daliśmy radę! Na szczycie wzięliśmy głęboki oddech, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, a pan Gniewomir opowiadał różne ciekawostki. W najwyższym punkcie góry dyskutowaliśmy o przeżyciach związanych z wyjściem na taką górę. To niezwykłe doświadczenie, chociaż dla niektórych jednocześnie nie lada wyzwanie.

Byliśmy bardzo szczęśliwi!

            To było niesamowite uczucie – zdobyć szczyt, który mierzy prawie 1000 metrów! Wracaliśmy bardzo zadowoleni ze swojego wyczynu. Wszystkich napełniała duma i być może dlatego zejście było już dużo szybsze. W niespełna godzinę dotarliśmy do schroniska. Po krótkim odpoczynku zostaliśmy zawołani na kolację. Byliśmy bardzo głodni, ale nikt nie przesadzał, ponieważ musieliśmy zostawić w brzuchu miejsce na kiełbaskę z ogniska.

                  Po kolacji mieliśmy czas dla siebie. Dyskutowaliśmy o tym, co jeszcze nas dziś czeka, chociaż już tyle się zdarzyło…

Wybiła 19.30! Oznaczało to zbiórkę na ognisko. Każdy, kto chciał, mógł sobie upiec kiełbaskę. Siedząc przy ogniu, rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Niektórzy nawet śpiewali. Później wróciliśmy do budynku i przygotowywaliśmy się do snu.

                   O 21:50 oddaliśmy telefony i leżeliśmy już w swoich łóżkach. O 22 opiekunowie sprawdzali,  czy próbujemy zasnąć i gasili światło. I wszystko wskazywało na to, że to już koniec wrażeń na dzisiaj… Jednak piętnaście minut później rozległo się głośne pukanie, wszedł któryś z opiekunów (nie zauważyłem który, ponieważ światło mnie oślepiło) i zakomunikował, żebyśmy szybko wyszli do świetlicy. Okazało się, że nauczyciele przygotowali dla nas DYSKOTEKĘ! Byłem bardzo zaskoczony tym, co zobaczyłem, bo byłem już trochę senny. Dyskoteka trwała ok. 15 min. Zebraliśmy jeszcze trochę siły, by śmiało powyginać ciałoJ Byłem po niej tak zmęczony, że od razu zasnąłem.

                   Rano, gdy się obudziliśmy prędko poszliśmy na śniadanie, bo czekała nas zabawa w terenie. Po zjedzeniu śniadania ruszyliśmy na boisko. Jak się okazało, w planie był m.in. zjazd tyrolką, bieg na orientację, strzelanie z łuku, granie w piłkę nożną w kulach czy rurociąg. Trudno zdecydować, co wzbudziło więcej emocji: zjazd tyrolką czy bubble football… Przy jednym i przy drugim było było wiele śmiechu, krzyku i radości!

                   Zabawa była świetna, ale wszystko kiedyś się kończy… Wycieczkę zakończyliśmy ,,smacznym” akcentem, ponieważ na obiad czekały pyszne udka z kurczaka. O 15 zebraliśmy się do wyjścia z ośrodka. Byliśmy trochę smutni, ponieważ ta wycieczka to była wielka przygoda, ale też trochę już się cieszyliśmy, że wkrótce opowiemy o tym rodzicom.

Bartosz Domagała kl.V

 

Powiązane zdjęcia:

Dodaj komentarz